piątek, 23 grudnia 2011

PRZESZŁOŚĆ/TERAŹNIEJSZOŚĆ


Dziś na bardzo późne śniadanie - jajecznica, absolutnie najlepsza, jaką jadłam i robiłam (poprzedniczki niestety nie wychodziły takie,jak powinny). Lubię impulsy w swoim kuchennym działaniu, emocje, zachcianki. Poddaję się w całości magii zapachu. Może to właśnie to skłoniło mnie dziś do zrobienia tej jajecznicy? Przyznam, że wszystko wymyślałam na poczekaniu, co nie zdarza się zbyt często. Chyba ten przedświąteczny dzień zrobił ze mnie domową czarodziejkę, wzbogacił o coś nowego moją teraźniejszość.
A gdy już wszystko było zrobione, zaczęłam szukać w szafce ładnej ściereczki - i na co się natrafiłam? Relikt przeszłości, cudowny, prawdopodobnie nigdy nie tknięty, zakamuflowany gdzieś głęboko między chińskimi szmatami, które nie chcą chłonąć wody.


Gdzieś w środku tęsknię za tym, co było kiedyś, mimo tego, że nie dane mi było doświadczyć ducha lat 80. Nie mam zamiaru tego zacierać, burzyć, chyba najlepiej będzie, jeśli te wszystkie małe tęsknotki zaczną żyć swoim życiem każdego dnia na nowo.

Jajecznica z fetą

4 jajka
kawałek wiejskiej kiełbasy (najlepiej od gospodarza, nie ze sklepu)
mała czerwona papryka
pół opakowania sera feta
pieprz, odrobina chilli

Jajka wbić do miseczki, przyprawić, zmieszać widelcem. Kiełbasę, paprykę i 1/3 fety pokroić w kostkę. Patelnię wysmarować ręczniczkiem papierowym nasączonym olejem, podsmażyć kiełbasę, po 2-3 minutach dodać paprykę, smażyć kolejne 3 minuty. Wlać jajka, wymieszać, podsmażać, aż jajka będą lekko ścięte. Na sam koniec dodać fetę, jeszcze raz dokładnie wymieszać. Rozłożyć na talerze, wierzch posypać pokruszoną resztą sera.

1 komentarz: