poniedziałek, 29 sierpnia 2011

CIASTO DLA LENIA


Oczywiście aż takim strasznym leniem nie jestem (chociaż nie ukrywam, że mi się zdarza) - ale leniwe ciasto to takie coś w sam raz na powolny niedzielny poranek. I przeszłam samą siebie, bo nie zdążyłam się umyć, ubrać w normalne ciuchy i zjeść śniadania, a ciasto zrobiłam! Oczywiście w całym przedstawieniu towarzyszyła mi Felicja, nasz kot-pomocnik i wylizywacz misek.
A z racji tego, że skończył mi się proszek do pieczenia (a raczej ostała tylko 1 łyżeczka) to dosypałam sody oczyszczonej - ciasto było trochę ciemniejsze ale pięknie urosło i nadal jest bardzo dobre.


Szybkie ciasto migdałowe

bardzo zmodyfikowany przepis z książeczki "Przepisy czytelników - zima", Biblioteczka Poradnika Domowego, 1996

2 jaja
2 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
szklanka śmietany
2 łyżeczki proszku do pieczenia
olejek migdałowy
garść płatków migdałowych
2 garści wiórków kokosowych

Jaja ubić z cukrem, dodać śmietanę i jeszcze chwilę miksować. Mąkę wymieszać z proszkiem i przesiać do masy jajeczno - śmietanowej, wymieszać dokładnie łyżką. Wlać olejek migdałowy, na końcu wsypać migdały i wiórki, jeszcze raz wymieszać. Przelać do keksówki wyłożonej pergaminem, piec do suchego patyczka (około 40 minut) w 160 stopniach (termoobieg).


I mimo moich wątpliwości ciasto wyszło całkiem "akuratne" - a najpyszniejsza w nim jest chrupiąca skórka, mmm :) Do tego mleko i idealne słodkie śniadanie gotowe.


A ja uciekam, czas goni, szkoła goni, MALARSTWO goni. "Witaj szkoło" to hasło, które śni mi się już nie tylko w nocy... Ale chyba kawałek mojej pracy nie jest taki zły? Oczywiście dużo jest jeszcze nieskończone, a to tylko taki mały wycinek samego serca pracy (+ kolory są bardziej żywe). 100x70 nie jest złe, ale zabiera tyyyle czasu!


niedziela, 28 sierpnia 2011

FELICJA POZDRAWIA


Dziś bez przepisu - rano zrobiłam ciasto, ale pokażę je dopiero jutro, dziś jakoś nie mam weny :) Wenę za to mam na pokazanie mojej pupilki małej - Felicji, Felusi, Felci, Myszki, Misia, Małego Kotka, Córeczki - długo by wymieniać jej imionka. Jak Wam się podoba moje małe - duże kociątko?

sobota, 27 sierpnia 2011

MARTULKI


Wieczorna ochota na słodkości wygrała z postanowieniami dotyczącymi diety, szczupłego ciała boginii, bla, bla, bla... Zainspirowana przepisem Dobromiły (klik) postanowiłam zrobić ciasteczka w podobnej formie. Takie najprostsze, kilkuminutowe. Składniki dobierałam "na oko" - pierwszy raz w życiu :)


Ciasteczka Martulki

około 1,5 - 2,5 łyżki masła
2 łyżki margaryny
bardzo duża łyżka cukru pudru
2 łyżki cukru kryształu
łyżka miodu
2 kopiaste łyżeczki kakao
garść wiórków kokosowych
płatki kukurydziane - tyle, by ładnie połączyły się z syropem (około 2 - 3 dużych garści)

Masło i margarynę rozpuścić w rondelku, dodać cukier, cukier puder i miód, mieszać do uzyskania syropu, następnie wymieszać z kakao. Zdjąć z ognia, wsypać płatki kukurydziane i wiórki, pokryć dokładnie syropem. Układać ciastka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, wystudzić.


Ciastka są maksymalnie słodkie... Pyszne! A niektórzy sobie pewnie pomyślą "dlaczego akurat martulki?" - ano obiecałam wczoraj jednej ze swoich najlepszych koleżanek, Marcie, że te ciasteczka będą nazwane jej imieniem. Słowa dotrzymałam, a ostatni martulek czeka na zjedzenie. Miłego dnia!

piątek, 26 sierpnia 2011

CUDOWNA KAROFFELSALAT NA BÓL BRZUCHA I... ODPALAM "LISTĘ ŻYCZEŃ JEDZENIOWYCH"


Wczorajszego wieczora tak strasznie mnie rozbolał brzuch, że no normalnie myślałam, że zejdę. Ale (ku pewnemu niezadowoleniu mojego M. - tak, tak, już czytam w myślach to słynne "oj Ola, Ola") pomyślałam sobie, że może jak zjem coś dobrego to jak zwykle przejdzie. Tak, wiem, że to dziwne zachowanie, że przy bólu brzucha to tylko no - spa, stoperany, łóżko i "tron", ja tak jednak nie umiem, po prostu czuję, jak mnie niesie do kuchni i coś w środku - prawdopodobnie szwankujące kiszki - każe mi JEŚĆ. Zebrałam myśli, wybrałam potrawę, wyjęłam na kuchenny blat wszystkie składniki, nawet z nadmiarem i zabrałam się do roboty. Kartoffelsalat, upgrade 2011, z majonezem oczywiście, i z pomidorami - to dopiero nowości... Ważne, że wyszło. I że po zjedzeniu jej przestał mnie boleć brzuch :)


Kartoffelsalat z pomidorami

4 duże ugotowane ziemniaki
kilka frankfurterek (do 4) lub 4 - 6 plasterków podsmażonego boczku
niewielka cebula
2 spore pomidory
duża łyżka majonezu
sól, pieprz

Ziemniaki i pomidory pokroić w dość dużą kostkę, cebulę w bardzo drobną, frankfurterki w półplasterki (boczek w średniej wielkości kostkę). Wymieszać wszystkie składniki z majonezem, doprawić solą i pieprzem. Odstawić na pół godziny do "przegryzienia".


Ta moja kartoffelsalat diametralnie różni się od tej klasycznej wersji, ja to wiem. Mimo wszystko wolę tę swoją wersję - jednak bardziej smakuje mi ona z majonezem i większą ilością dodatków niż tylko cebula. Ot, takie moje widzimisie. Maman próbował, mówiła mi, że całkiem jej smakuje. No, mówiła, że całkiem, ale jak na mój gust, to chyba troszkę bardziej, niż całkiem, bo zjadła mi połowę sałatki! A przyznam, że było jej dużo.
Cieszę się, że tak mi to ładnie idzie, to moje pichcenie. Trening czyni mistrza - trenuję, trenuję, trenuję :)


ten przepis bierze udział w akcji "warzywa psiankowate" organizowanej przez autorkę bloga Mops w kuchni
link do akcji... KLIK

Tak sobie myślę - co by tu sobie ugotować w najbliższym czasie? Ma ktoś ochotę pomóc? Wpisujcie w komentarzach propozycje - zrobię taką małą przepisową "listę życzeń" :)

czwartek, 25 sierpnia 2011

BABECZKI DLA MAŁEJ ANECZKI


3 sierpnia obchodziliśmy 11 urodziny mojej ukochanej kuzynki Anji, ot taka mała (bardzo mała) rodzinna uroczystość, kilka osób, najbliższa rodzina. Prezenty prezentami, kupiliśmy książkę, ażeby się początkująca nastolatka zbytnio nie zachłysnęła prawie dorosłym życiem i została dalej nad wyraz rozsądną dziewczynką, no ale trzeba jej też było jakoś to życie osłodzić. Wybór padł na kruche babeczki z masą twarogową z truskawkami i mango, śliczne, różowe, w sam raz dla małej księżniczki.


Babeczki z serkiem mango - truskawkowym

na około 16 - 20 babeczek, nie tych najmniejszych, a średnich

na kruche ciasto:
250g mąki krupczatki
pół kostki margaryny
duża łyżka masła
100g białego smalcu
4 żółtka
paczka cukru wanilinowego
szczypta soli

na serek:
100 - 150g twarogu
150g truskawek (mogą być mrożone)
bardzo dojrzałe mango
paczka cukru wanilinowego (+ ewentualnie zwykły cukier)

przybranie babeczek:
płatki migdałów
kolorowa posypka
wiśnie świeże, z kompotu lub z alkoholu

Mąkę posiekać z tłuszczem, następnie dodać żółtka, cukier i sól, szybko zagnieść. Babeczki z tych składników będą bardzo kruche - jeśli chcemy, by były mniej "efemeryczne", dodajmy trochę śmietany lub odrobinę więcej mąki. Ciastem wylepić foremki do babeczek, piec w 160 stopniach (termoobieg) do zezłocenia. Wystudzić, następnie wyjąć z foremek.
Mango obrać, rozdrobnić, truskawki posiekać. Twaróg zblendować razem z owocami i cukrem.
Serkiem wypełnić babeczki, przybrać migdałami, posypką i wiśniami.
Aha - jeśli zostanie ciasta - można je zamrozić :)


Babeczki były prześliczne, no przynajmniej ja i Anja byłyśmy w nich zakochane po uszy (i po podniebienie). Jak to mówią "mała rzecz, a cieszy".
Teraz brakuje mi tylko tych wesołych dzieci, biegających po domu za kotem, śmiejących się do rozpuku i pocieszających mnie w każdej trudnej sytuacji. Telepatycznie jestem gdzieś tam z nimi, w tych dalekich a bliskich Niemczech.

środa, 24 sierpnia 2011

SAŁATKA SŁOMIANEJ SINGIELKI


Niestety zostałam na jakiś czas "słomianą singielką". Facet daleko, zostały mi telefony, "fejsbuki", ukochane forum ślubne, książki i oczywiście jedzenie. Duuużo jedzenia. Dobrego jedzenia, innego nie akceptuję. Śniadanie, obiad - ławizna, zawsze coś tam się zje. A kolacja? Och, dziś miałam z tym ogromny problem. No bo: a) zjeść i mieć mały wyrzut sumienia dotyczący stanu własnej tuszy i b) nie zjeść, zapić wodą ALE cierpieć katusze bo przecież jak to tak można sobie odmówić czegoś dobrego. Wybrałam opcję a, w sumie jak zawsze. I nie żałuję, o nie!
Nadmienię tylko, że pierwszy raz od dawna zrezygnowałam z mojego ukochanego majonezu na rzecz ostrego smaku sosu musztardowego. To dopiero osiągnięcie.


Sałatka słomianej singielki

proporcje na 1 dość dużą porcję

puszka tuńczyka w sosie własnym
spory pomidor
duży ugotowany ziemniak
pół małej cebuli
2 małe jajka

sos:
2,5 łyżki oliwy z oliwek
łyżka soku z cytryny
łyżeczka musztardy
sól, pieprz, zioła prowansalskie

Pomidora i ziemniaka pokroić w dużą kostkę, cebulę drobniutko posiekać. Jajka ugotować na twardo, pokroić na ćwiartki. Tuńczyka odcedzić z zalewy. Na talerzu ułożyć warstwami - cebulę, pomidora, ziemniaka, tuńczyka i na samym wierzchu jajka. W szklance zmieszać musztardę z oliwą i sokiem do uzyskania gładkiej konsystencji. Doprawić solą, pieprzem i ziołami. Polać sałatkę.


Et voila, szybka kolacja dla zakochanej acz chwilowo samotnej dziewczyny gotowa. Brakowało mi tylko zielonych oliwek ale no niestety lenistwo wzięło górę i nie poszłam do sklepu. Mimo wszystko kolejny comfort food wkroczył do akcji. Dobrze mi teraz, bardzo dobrze.

Przepis na sałatkę dorzucam do akcji "warzywa psiankowate" - wstęp do akcji tutaj: klik!

Pssst... jutro dzień w biegu, mam tyle do zrobienia! Jednak nie lubię końca wakacji, chociaż ostatnio mówiłam coś zupełnie innego... Wakacje, wróćcie, potrzebuję innego powietrza i swojego - naszego świata.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

MOUSSAKA BARDZIEJ PO MOJEMU


Szybka myśl - nie ma nic na obiad, jesteśmy głodni, coś byśmy zjedli. Co mamy? Bakłażan, cukinie, mięso mielone. Moussaka? Oj, chyba tak! Co prawda nie jest to ta oryginalna, grecka wersja, ale ta moja nie jest w żaden sposób gorsza. I chociaż nigdy nie przepadałam za beszamelową pierzynką na wierzchu zapiekanek, to tym razem nawet mi pasowała. Jestem z siebie zadowolona, bo kolejny raz usłyszałam "No, dobre byyyyyło" - a to największa nagroda.


Moussaka Olki

bakłażan
4 małe cukinie
3 duże cebule
ok. 1 kg ziemniaków
800 g wołowego mięsa mielonego
2 puszki krojonych pomidorów
oliwa
trochę masła do wysmarowania formy
czubrica, sól, pieprz

na beszamel:
2 duże łyżki masła
2 łyżki mąki
1,5 szklanki mleka
gałka muszkatołowa, sól, pieprz

Bakłażana pokroić w cienkie plastry, ułożyć na durszlaku i zasypać solą, odstawić na pół godziny aby puścił gorzki sok. Cukinie pokroić tak samo jak bakłażana (ale broń Boziu nie solić!). Ziemniaki ugotować, pokroić w plastry. Cebule pokroić w pióra, zeszklić na oliwie, następnie dodać mięso, później pomidory, doprawić czubricą, solą i pieprzem. Na drugiej patelni rozgrzać odrobinę oliwy, podsmażyć plasterki cukinii i bakłażana (przed smażeniem opłukać dokładnie z soli). Następnie naszykować beszamel - masło roztopić, dodać mąkę, wymieszać. Wlać powoli mleko, ciągle mieszając, aż do zgęstnienia (trzeba uważać, żeby nie było "kluchów"). Dodać przyprawy.
Naczynie żaroodporne wysmarować masłem. Na dnie ułożyć ziemniaki, na to mięso, później cukinie, bakłażan i na sam wierzch beszamelową pierzynkę. Zapiekać do zezłocenia się beszamelu w ok. 180 stopniach.

Tak wyglądała już "naruszona" całość - chyba nie jest tak źle, co nie? :)