poniedziałek, 18 lipca 2011

CAŁKIEM NIEZŁY ANANASEK


Lubię piec, strasznie lubię. Oczywiście nie mogę postrzegać swojej osoby jako jakiegoś wybitnego cukiernika, ale mimo wszystko jak na swój wiek nie jestem w tej dziedzinie najgorsza i co najważniejsze, ciągle się szkolę. Wczorajszego wieczoru naszła nas (czyt. mnie i resztę mojej domowej kompanii) straszna ochota na dobre ciasto, które nie będzie potrzebowało zbyt wiele czasu - a było już dobrze po 20, kiedy zaczęłam je robić - no i na dodatek przypadnie do gustu nawet mojemu maksymalnie wybrednemu ojczymowi. Chwyciłam za książkę "103 ciasta siostry Anastazji" i wybór padł na pierwsze ciasto - ananaska, jednak w mojej własnej, letnio - uproszczonej wersji na lipcowe wieczory.


Ananasek

na podstawie przepisu s. Anastazji Pustelnik
z książki "103 ciasta siostry Anastazji"

biszkopt:
6 jaj
szklanka cukru
szklanka mąki
czubata łyżeczka proszku do pieczenia

krem:
puszka ananasów
budyń waniliowy
niepełna szklanka wiórków kokosowych

dodatkowo dwie duże nektarynki

Biszkopt: białka ubić z cukrem i żółtkami, dodać mąkę z proszkiem i wymieszać łyżką. Przelać do formy, piec około 40 minut w 160 stopniach. Po upieczeniu wystudzić.

Krem: ananasy odsączyć, pokroić w kostkę. Budyń ugotować na soku, dodać ananasy i wiórki, wymieszać, ostudzić.

Krem wyłożyć na upieczony biszkopt, przykryć nektarynkami pokrojonymi w cienkie plasterki.


I praktycznie w godzinkę miałam ciasto. Został jeszcze mały kawałek, taki "na ciężkie czasy", w sumie nawet się nie spodziewałam, że cała blacha tak szybko zejdzie - ale tak to już jest, jak się ma w domu CIASTECZKOWE POTWORY :)

3 komentarze:

  1. Fajnie mieć w domu potwory od ciastek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie trzy + ja sama :) A jeszcze w sierpniu przybędzie jeden, ale tylko na jakiś czas :D

    OdpowiedzUsuń