wtorek, 12 kwietnia 2011

BABECZKA, CIASTECZKO, CZEKOLADA I DZIWNA MGŁA.

Szybka akcja, krótka piłka, na jedną noc i jeden dzień wróciłam na rodzinne łono. Nie zdążyłam w szkole obrosnąć w piórka, nic ciekawego się nie działo, tylko pogoda działała na mnie coraz bardziej destrukcyjnie. Korzystając z cudownej okazji szybciutko wpakowałam gnaty do pekaesu i wróciłam. Żeby odpocząć, odespać i odwiedzić okulistę, ponieważ nadmiernie ślepnę. A może to wszystko przez tę dziwnie żółtą (albo taką szaro-żółtą, szaro-buro-żółtą czy w sumie sama już nie wiem jaką, ale wiem, że ma w sobie trochę żółtego, to widzę, bo mój wzrok jednak jeszcze tylko da radę zauważyć) mgłę nad Dziurą, o dziwnym zapachu, ni to węgiel, ni to drewno spalane w piecach, może jakieś śmieciuchy z okolicznych domków, a może po prostu Fukushima dotarła do Dziury? I takim oto prostym sposobem mamy tajemnicę lasu w środku wiochy.

Sobota z czekoladą była bardzo owocna, przypomniało mi się ciasto, które robiłam od około dwóch lat, beznamiętnie jednak, raz na jakiś czas, kiedy mnie naszła okropna ochota. I tym razem ta ochota przyszła znowu (dlaczego? patrz ostatni post) i nie chciała odejść mimo błagań, żądań, po prostu nie mogłam sobie wyobrazić akurat tej soboty bez ciasta czekoladowego, tylko takiego średnio słodkiego, ze sporawymi kawałkami czekolady w środku. Dawniejszymi czasy ciasto po wierzchu ciągnęłam grubą warstwą nutelli, bywały też epizody, że ciasto dostawało bonusowe kalorie z kremu śmietanowego, ale tym razem chciałam, żeby było prosto, bez ceregieli i świrowania pawianusa. Zajęłam więc swoją świętą kuchnię, naszykowałam ingrediencja i... wzięłam się do roboty. No i wyszło, takie jak zawsze, niezmienne, takie, jakie pamiętam od małego.Z takich proporcji, jakich używam zawsze, wyszła mi keksówka około 35 cm, druga 25 cm i forma na taką niewielką babkę, ale to bardzo niewielką.

Ciasto czekoladowe najpyszniejsze na świecie.

4 szklanki mąki
2 i 1/3 szklanki cukru
2 szklanki mleka
kostka masła
4 jajka
2 opakowania cukru wanilinowego
4 łyżeczki proszku do pieczenia
2 kopiaste łyżki dobrego kakao
po tabliczce gorzkiej i mlecznej czekolady, może być mniej, jak kto lubi

Mąkę przesiać do miski, dosypać cukier, cukier wanilinowy, proszek do pieczenia i kakao. Masło stopić w rondelku, chwilę ostudzić, wlać do mąki. Wbić jajka (całe!), wlać mleko, zmiksować. Czekolady posiekać, ale niezbyt drobno, człowiek ma je czuć, jedząc ciasto. Po zmiksowaniu wrzucić kawałki czekolady do ciasta i delikatnie wymieszać łyżką. Ciasto przelać do formy (u mnie była forma z papierem do pieczenia), piec w 170 stopniach w piekarniku z termoobiegiem aż do "suchego patyczka". Jeśli się komuś zażyczy, może po upieczeniu posmarować ciasto polewą, nutellą, przełożyć kremem, dżemem czy czymkolwiek innym, ale zawsze wersja klasyczna pozostanie moją osobistą faworytką.

Zapach oszałamia, smak też. Ciasto zrobiło furorę nie tylko u Bobka, za co jestem wdzięczna Bogu. Dziękuję mu też za to, że dał mi czekoladę i ręce, no i chęci, bo bez nich nic bym nie zdziałała. A tak nawiasem mówiąc - dziś Światowy Dzień Czekolady :)

5 komentarzy:

  1. woww ja nigdy nic nie pieke!! dzięki za przepis;p chyba właśnie to upiekę na święta:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fitelka, to ja czekam na relację ze zdjęciem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezła babka, mnie by się nie znudziła... ;) Sama dubluję bez opamiętania niektóre wypieki, taka karma ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. moje smaki. po prostu czekoladowo, bez zbędnych dodatków

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdo - mi także :D w sumie nie nudzi mi się od dłuższego czasu :) bardzo dłuższego.

    Kaś - jednak nie ma jak czekolada, co nie? :)

    OdpowiedzUsuń