Tak, na oko. Na oko robiłam ciasto, którego prawdopodobnie już nie ma, bo zostało zjedzone w trybie natychmiastowym przez przeurocze stado wygłodniałych lemurów. Ku mojemu niepocieszeniu nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia, a szkoda, bo było śliczne, chociaż marzyło mi się ono w okrągłej formie do tarty (podpatrzone u Liski z White Plate - ot, proste, a cudne), a wyszło jak zwykle na prostokątnej blaszce. No nic, czekam nadal na dzień, w którym ktoś ulituje się nade mną i sprezentuje mi taki "suwenirek".
Większych proporcji do tej szarlotki - tak, to była szarlotka - nie ma. Oby tylko kruche ciasto wyszło dobre. Ja tym razem nie robiłam go na zwykłym maśle, a na tym roślinnym, czego zupełnie nie żałuję, bo stwierdzam, że kruche wyszło mi najlepsze w dotychczasowej karierze. Obeszło się bez siekania nożem, od razu zagniotłam ciasto, no i co jak co, ale pierwszy raz piekłam bez termoobiegu. To takie moje odkrywanie, które jak widać czasem się przydaje. Na drugi raz potrzymam tylko pianę dłużej w piekarniku, albo zamiast piany zrobię kruszonkę, której mi coraz bardziej brakuje.
Szarlotta z gruszką
na kruche:
2 szklanki mąki krupczatki
250g masła (u mnie było roślinne)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 opakowania cukru wanilinowego
2 łyżki cukru
6 żółtek
piana:
6 białek
cukier puder (około 0,5-1 szklanki)
szczypta soli
do tego:
po 2-3 duże jabłka i gruszki
cynamon
mała garść cukru do posypania
masło i bułka tarta do formy
Wszystkie składniki ciasta szybko ze sobą zagnieść, zawinąć w folię i odłożyć na pół godziny do lodówki. Pianę ubić na sztywno i połączyć z cukrem. Jabłka i gruszki pokroić na półplasterki (nie obierać). Formę wysmarować masłem i wysypać bułką, po czym wylepić ciastem (może być bez rantu). Na cieście ułożyć dość ciasno jabłka i gruszki, posypać cynamonem i cukrem. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni na 25-30 minut, po czym wyjąć, przykryć pianą i ponownie zapiekać aż piana się zezłoci.
A lemurom chyba smakowało :)
Co prawda nie ma zdjęć ciasta, ale podrzucam kawałek siebie z moim ostatnim "dzieckiem" rzeźbiarskim - tak oto pracują uczniowie liceów plastycznych w całej Polsce na chwilę przed przeglądem makroregionu.
Pozdrawiam Was ciepło i chorobliwie z łóżka z nadzieją, że nikogo poza mną nie dopadła jesienna grypa.
Świetne :) Przy tych potworkach nazywanych "sztuką nowoczesną" naprawdę super!
OdpowiedzUsuńdzięki Igorku, jakie to fajne uczucie, jak ktoś umie docenić pracę - ale Ty chyba sam najlepiej o tym wiesz :)
UsuńGodne podziwu, chętnie skorzystam z przepisu. Wracaj do zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńSzarlotka, mniam :)
OdpowiedzUsuń