sobota, 27 października 2012

JESTEŚMY W DOMU

Dziś rankiem, późnym, koło 12.15, mała, aczkolwiek uzdrowiskowa i ponoć osławiona gdzieniegdzie miejscowość, w samym centrum dom, którego część poddasza oblegam od kilku miesięcy. Za oknem śnieg, mi zimno w stopy, bo jak zwykle nie umiem uznać skarpet noszonych do japonek, chociażby ze względu na ryzyko wywrócenia się - czy jest w sumie jakiś kamikadze, który się na to porywa? Kilka gratów, jedna fajerka, składownia ciuchów, które czekają na nowych właścicieli. Dopiero dziś zaczęłam lubić swoje małe mieszkanie, o ile można to tak nazwać. A najbardziej lubię wersalkę, starą i skrzypiącą, ale za to emanującą jakimś nieopisanym pierwiastkiem przyjemności. Z racji tego, że nie posiadam w moim mikroświecie stołu wersalka pełni multifunkcję stołu, łóżka, leżanki, siedzianki (?) i niestety chwilami kosza na pranie. Dziś jednak została odgracona i znowu zagościło na niej późne, leniwe retro śniadanie godne równie leniwej plastyczki. Nikogo raczej dziś nie zaskoczę, ale i po co? Przecież jestem w domu.



Francoisy* z serkiem ziołowo-cebulkowym
porcja absolutnie dla singla, ale serka zostanie na kolację

na francoisy:
3 kromki dowolnego chleba (u mnie dziś był tostowy)
2 jajka
łyżka mleka
olej do smażenia

na serek:
pół kostki tłustego twarogu
duża łyżka gęstego jogurtu
łyżeczka mleka
pół średniej cebuli
sól, pieprz, czubryca czerwona**

Najpierw najlepiej przygotować serek - cebulkę drobno posiekać i w niewielkiej miseczce połączyć ze sobą twaróg, jogurt, mleko i cebulę. Doprawić do smaku.
A francoisy to kolejna prosta filozofia. Jajka roztrzepać z mlekiem w głębokim talerzu, zamaczać w nich chleb, smażyć na silnie rozgrzanym tłuszczu. Można je podawać na słodko lub na słono. Ja zdecydowanie wolę na słono, z jakimkolwiek dodatkiem, dziś padło na serek.


A co poza tym? Dalej projektuję, pierwszy pokaz był bardzo udany, dalszy rozwój jest już chyba nieunikniony. Szkoły staram się nie zaniedbać mimo ostatnich chorób, które wyrwały mi praktycznie cały pierwszy miesiąc 3 klasy z życiorysu. Dalej odrywam siebie, mimo tego, że mam tylko jedną fajerkę, garnek i patelnię. Na koniec ja i kawałek mojego wersalkowego świata:


ps. *francoisy to moja nazwa tostów francuskich **czubryca czerwona to wyrazista w smaku mieszanka przypraw kojarzona głównie z kuchnią bułgarską - można ją znaleźć na allegro, ale uważajcie na skład!

3 komentarze:

  1. A ja noszę japonki ze skarpetami takimi ciepłymi puchatymi i mnie zaskoczyłaś właśnie bo ja jadam takie tosty ale nie jadła jeszcze z takim serkiem.Fajna ta Twoja wersalka:)Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma to jak w domu! :))

    pyszne tosty! uwielbiam czubryce, zarówno czerwona, jak i zielona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, zielona też jest świetna - ale ja ostatnio jakoś nie mogę się zebrać, żeby ją kupić :)

      Usuń