sobota, 7 maja 2011

ŚWIĘTA W 3 AKTACH - SPÓŹNIONY AKT III - NAJPROSTSZY MAZUREK

Święta minęły niespodziewanie szybko, za szybko. No oczywiście do nich doszła jeszcze majówka, która niestety minęła jeszcze szybciej, a co za tym idzie - sprawy szkolne i pseudo-szkolne pochłonęły mnie bez najmniejszych skrupułów. W międzyczasie działo się okropnie dużo rzeczy. Nie tylko tych dobrych, niestety. 2 maja ktoś (chyba nawet wiem kto, a przynajmniej mniemam) uprowadził moją Małą Kotkę. No i ukochana lokatorka naszego domu przepadła na dobre. Całe szczęście z Mamanem znalazłyśmy kociaka na jej zastępstwo - i tak oto na naszym domowym łonie pojawiła się Felusia, o której więcej w następnym poście.

A mazurek był robiony naprędce, jak i reszta świątecznych ciast. I niby był czas na chwilę refleksji, na śmiech i wspomnienia świątecznego czasu sprzed nawet i kilkunastu już lat (tak, tak, pamięć mam całkiem dobrą, przynajmniej tą epizodyczną), ale jednak gdzieś tam się gnało, aby prędzej wszystko było zrobione. I tylko ozdabianie mazurka, coroczny rytuał mam i dzieci (dzieci nie mam, Mamana a i owszem, ale ona tym razem tylko stała i obserwowała moje średnio artystyczne zapędy przy cieście, no bo ileż można się produkować artystycznie... chociaż raz na jakiś czas muszę znowu wrócić do dziecinnych lat, kiedy to mazurek był ozdabiany mało wprawną ręką) nie zmienił się i trwał tyle samo, co zawsze, czyli okropnie długo.
Nie lubię kajmaku samego w sobie, tego czystego. Jest zdecydowanie za słodki. Więc ja swój kajmak wymieszałam z masłem i wyszedł z tego pyszny krem. A zresztą - czy może być w życiu coś lepszego niż masło, od którego tak pięknie zaokrąglają się boczki? Chyba nie!


Mazurek

ciasto kruche:
2 szklanki mąki pszennej
trochę proszku do pieczenia (do łyżeczki)
kostka miękkiego masła, pokrojona w mniejsze kawałki
2 paczki cukru wanilinowego
szczypta soli
6 żółtek

krem:
puszka kajmaku zwykłego lub kokosowego
kostka masła

Mąkę z proszkiem przesiać do miski lub na stolnicę, posiekać z masłem, dodać cukier wanilinowy, sól i żółtka, szybko zagnieść. Przełożyć do foliowego woreczka i wrzucić do zamrażarki na kilka - kilkanaście minut. Po tym czasie wyjąć z woreczka, pokroić w grube plastry, którymi wykładamy blaszkę z papierem do pieczenia. Pamiętajcie o "postawieniu" boków, żeby krem nie uciekał! Przed pieczeniem ponakłuwać widelcem, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, termoobieg 160 stopni na około pół godziny, aż ciasto się zarumieni.
W czasie pieczenia ciasta szybko robimy krem. Kajmak utrzeć z masłem, można też dodać siekane migdały lub orzechy, ale to już kwestia gustu.
Po wystudzeniu na ciasto wyłożyć krem, udekorować według uznania - wszystkie ruchy dozwolone! Orzechy, migdały, wiśnie z alkoholu, czekoladowe groszki, tarta czekolada, wiórki kokosowe... Ach! Wyobraźnia działa!


Mazurek nie jest ciastem idealnym. Nie jest piękny, nie jest zbyt bogaty. Ale za to uwodzi prostotą i smakiem. No i oczywiście jest tradycją, od której nie mam zamiaru uciekać.


A wieczorem... Przedstawię Wam Felę i tajemniczą zapiekankę, która tuła mi się po głowie od kilku ładnych dni :)

2 komentarze:

  1. o jacie;p cukiernik z ciebie swietny:) może ty sie z powołaniem minęłaś:):D?

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz Marta, czasem mam takie wrażenie, że a i owszem ;D

    OdpowiedzUsuń