środa, 24 lipca 2013

TE ROZSTANIA I POWROTY!

Od listopada zdążyłam zmienić nazwisko, zawartość brzucha, miejsce zamieszkania i podejście do niektórych spraw. Na lepsze? Raczej tak, chociaż 33-tygodniowa zawartość już mi trochę zawadza przy chodzeniu, a podwójne nazwisko przyprawia urzędniczki o białą gorączkę. Mimo wszystko postarałam się o szczęśliwe i "zawsze piękne" zakończenia, bo nawet i tutaj zapragnęłam wrócić.
Z racji tego, że nabyłam status Matki Polki, to i wypadałoby go z godnością przyjąć i ponieść, może nie jak krzyż, ale jak balonika z helem. Po miesiącu od ślubu stwierdzam, że bycie Matką Polką jest bardzo przyjemne! Przynajmniej od strony kulinarnej.
Jeśli miałabym mówić całkiem szczerze i "serio serio", to kilkukrotnie zarzekałam się, że już tu nie wrócę, bo nie mam czasu, bo mi się nie chce, bo ogólnie pisanie bloga jest fe, a ja powinnam się zająć li i jedynie działalnością artystyczną na rzecz mojej cudownej szkoły. A gdzie tam! Bodajbym sczezła, gdybym na dobre porzuciła moje blogowe dzieciątko. Wczoraj wieczorem doszłam do pewnej konkluzji - blogowanie jest takim dobrym ciastem. Ba, dobrym! Ulubionym! Upieczesz go raz, ale chce ci się coraz więcej, więc co jakiś czas odgrzewasz ten ulubiony przepis, nawet jeśli chwilowo o nim zapominasz. No i chyba ze mną też tak jest...
A z okazji powrotu mam megaretro ciasto pachnące peerelem. Kolejne na oko.


Warstwowiec kręcony

kostka margaryny
5 dużych jaj
szklanka cukru
paczka cukru wanilinowego
mniej-więcej szklanka/półtorej krupczatki
pół szklanki mąki ziemniaczanej
szklanka wiejskiej, kwaśnej śmietany
niepełne 2 łyżeczki proszku do pieczenia
chlust rumu na smak
wiśnie z syropu
pół tabliczki czekolady (ja dałam gorzką)
do ciemnej części 3 łyżki kakao

Miękką margarynę (uwaga, nie może być z lodówki!) utrzeć z cukrem na puszystą masę. Następnie dodawać po jednym jajku i śmietanę, nadal ucierając. Do masy wsypać obydwie mąki z proszkiem, ponownie wymieszać tak, aby nie było grudek. Na końcu wlać rum (może być też zapach rumowy). Połowę ciasta przelać na blaszkę wyłożoną pergaminem. Do drugiej połowy dodać kakao, dokładnie zmiksować i wylać na białą warstwę. Wiśnie odsączyć, czekoladę pokroić na drobniejsze kawałki, rozsypać po cieście, lekko wgniatając. Piec około godziny w 150 stopniach z termoobiegiem.
Ja na koniec, już po pokrojeniu, polewam ciasto syropem i kładę kleksik kwaśnego jogurtu - jak kto woli, może być i bita śmietana, z racji mojego stanu i płci męskiej przyszłego potomka wolę jogurt łechcący podniebienie.


No i tyle właśnie wychodzi z zarzekania się... Ach, te kobiety!

ps. Przepis na ciacho bierze udział w akcji...

1 komentarz:

  1. Gratuluję wszystkich pozytywnych zmian! :)
    A to ciasto moja babcia często robiła, fakt - sama kwintesencja PRL-u ;) Poproszę o więcej takich przepisów!

    OdpowiedzUsuń