Arbuzek to dzieło przypadku. Powstał ni stąd - ni z owąd. Po prostu mama przyniosła spory kawał arbuza i powiedziała "zróbmy ciasto". No i zrobiłyśmy. I po raz kolejny nie są to żadne cukiernicze wygibasy, a cudowna prostota, którą najprawdopodobniej (a przynajmniej taką mam nadzieję) będę czcić aż do końca swoich dni.
Arbuzek
biszkopt:
6 jaj
szklanka mąki
szklanka cukru (+ opakowanie cukru wanilinowego)
kopiasta łyżeczka proszku do pieczenia
masa jogurtowo - arbuzowa:
duży jogurt naturalny
3/4 dużego kubka śmietany 18%
2 galaretki truskawkowe
0,5 litra wody
ćwiartka niewielkiego arbuza
+ opakowanie galaretki porzeczkowej
Biszkopt upiec zgodnie z tym przepisem klik. Arbuza wypestkować i pokroić w drobne kawałki. Jogurt połączyć ze śmietaną. Galaretki rozpuścić, pozostawić do ostygnięcia, gdy będą już chłodne, wymieszać z jogurtem. Odstawić w chłodne miejsce. Gdy już masa jogurtowa będzie tężała, dodać arbuza i delikatnie wymieszać. Wyłożyć masę na chłodny biszkopt, zalać lekko stężałą galaretką porzeczkową.
Proste jak drut, a jakie pyszne :) Sama zjadłam wczoraj jakieś 4 kawałki (a może i 5, nawet już nie pamiętam) i pewnie pójdzie mi dobrze w to, co nie trzeba, ale cóż ja poradzę? Nie umiem sobie odmawiać takich małych grzeszków, które, a jakżeby inaczej, pozwalają patrzeć na świat przez RÓŻOWE okulary...